sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 2



Stanęłam pod szkolną złotą bramą niecierpliwie przystępując z nogi na nogę na swoich kremowych obcasach. Przygładziłam zdenerwowana czarną rozkloszowaną spódniczkę i koronkową białą bluzkę.  To już trzecia klasa!, nie mogłam uwierzyć jak ten czas szybko zleciał. Czas pełen wygłupów, nieoczekiwanych wydarzeń i stresu związanego z szkołą. Westchnęłam speszona wiedząc, że już jutro nauczyciele przycisną nas do nauki, tym samym zapominając o wolnych dniach, które mieliśmy w wakacje.
-Czuć oborę - Przewróciłam oczami na te słowa, do których
byłam już przyzwyczajona od pierwszego roku nauki tutaj. Odwróciłam się uśmiechnięta na widok jasnej blondynki, miała na sobie czarne wysokie glany, podziurawione kabaretki, krótkie czarne spodenki i białą oficjalną koszulę z podwiniętymi rękawami. Leniwie paliła papierosa, którego właśnie zapaliła.
-Też się cieszę, że Cię widzę Layla - Powiedziałam z uśmiechem, Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam , jednocześnie wdychając drażniący dym papierosowy. Po chwili spojrzałam w jej kocie zielone oczy, w których właśnie tańczyły iskierki radości.
- Jak tam mama? - Spytałam zatroskanym tonem, przypominając sobie, że choruje na raka szpiku kości. Szybko spuściła głowę speszona moim pytaniem. 
- Ciągle czeka na dawcę - Szepnęła, jednocześnie zaciskając dłonie w pięści. Wzruszyła ramionami szybko zastępując ponury nastrój w pogodny. Dopaliła papierosa i rzuciła go pod bramę szkoły, przechodzący uczniowie spojrzeli na nią zdziwieni na widok takiego bluźnierstwa. Budynek wcale nie był taki elitarny jak niektórzy mogą sądzić. Doylestown w Pensylwanii mieści się dwie godziny drogi od Nowego Yorku.  Ja mieszkam dodatkowo czterdzieści minut jazdy od miasteczka, gdzie wieczorami odbywają się szalone imprezy za, którymi nie przepadam. Od paru lat udaje mi się od nich zręcznie wymigać, różnymi chorobami lub sprawami domowymi. Jakoś nigdy w życiu nie miałam ochoty na noce wypady, czy nielegalne wyścigi, które tutaj organizują. Wolałam towarzystwo koni, ich spokój, który potrzebowałam jak powietrza. 
- Dzisiaj organizuje coś na działce i miałam nadzieję, że się pojawisz - Powiedziała Layla patrząc przez ramię no nowych uczniów. Byłam tam kilka razy, gdy byłyśmy małe. Stał tam niewielki jasny drewniany letniskowy domek z dużymi szklanymi oknami, a za, nim duży warzywniak, który uprawiała jej mama, gdy nie była chora. Uwielbiała to robić, często nam, wtedy śpiewała. Pamiętam dokładnie jej głos, czysty i miękki jak aksamit. 
- Nie mam czasu - Odpowiedziałam automatycznie wiedząc do czego zmierza. 
- Oooo nie Alina, tym razem się nie wykręcisz. Nie spuszczę Cię dzisiaj z oczu, przyjadę o dwudziestej i bądź gotowa. - Jęknęłam głośno, jeśli mówiła, to z takim przekonaniem byłam pewna, że mimo woli przyjdę. Może akurat, to ten czas, gdy powinnam coś zmienić, jako uczennica trzeciej klasy powinnam chodzić na takie imprezy i mieć w końcu chłopaka?. Nie potrzebuje go do życia a, on mnie, ale jeśli każda dziewczyna tak nimi szpanuje może umówię się w najbliższym czasie z jakimś moim rówieśnikiem, by mieć tą sprawę z głowy? BOŻE ALE JA JESTEM NIEDOŚWIADCZONA!. Krzyknęłam w myślach na siebie, szybko eliminując dziwne myśli. Nie, zostanę taka jaka jestem to, że jestem teraz wyżej w hierarchii szkoły nie oznacza zmieniania się w podłą sukę z chłopakiem który gra w szkolnej drużynie footballu. 
- Wchodzimy? - Spytała się lekko dotykając mojego ramienia. Kiwnęłam głową przywołując na swoją twarze szeroki uśmiech. 
- Do auli i załatw najlepsze miejsca szkolny fighterze - Zażartowałam, gdy zauważyłam jak starsi uczniowie szybko się od niej odsuwają. 
- Tak jest! zawsze do usług - Zacisnęła pięści i ruszyła naprzeciw tłumu.

***
- Alina! - Krzyknęła Mey mocno mnie przytulając.
- Nie mogę oddychać - Wykrztusiłam cicho do jej ucha. Odchrząknęła i szybko się odsunęła. 
- Nic się nie zmieniłaś - Powiedziała dokładnie mnie lustrując.
- To samo mogę powiedzieć o Tobie - Zachichotałam, Mey była wysoką brunetką z smukłą sylwetką i bajecznie długimi nogami, które mógłby jej pozazdrościć modelki. Była ubrana w białą prostą sukienkę przed kolano z czarnym paskiem biegnącym na biodrach, a do tego wysokie czarne czółenka. Miała bzika na punkcie butów, im wyższe tym lepsze, tak brzmiało jej życiowe motto. Ogólnie, to prezentowała się cudownie, tak jak przystało na córkę burmistrza Doylestown. Ruszyłyśmy do naszej nowej klasy, która została nam przydzielona. Po drodze widząc wiele nowych twarzy. 
- Mam nadzieję, że wiesz w co się dzisiaj ubrać? W nawiasie mówiąc wiem, że będą!. - Powiedziała wesoło skręcając w korytarz. 
- Nie będę wydziwiała Mey, ubiorę zwykłe jeansy i bluzę. - Burknęłam pod nosem. Dziewczyna przystanęła mocno trzymając mnie za rękę.
- W takim razie przyjadę do Ciebie o dziewiętnastej i Cię ubiorę. - Przewróciłam oczami, dzięki dowiaduję się teraz, że nie umiem się ubierać. 
- Po co wam tak zależy żebym tam poszła?. - Spytałam głośno, tak że, inni uczniowie popatrzyli się zdziwieni na nas.
- Bo będzie tam ktoś kogo chcę Ci przedstawić. Dokładniej mówiąc mój narzeczony. - Jej twarz rozpromienił szeroki uśmiech, a ja zachłysnęłam się powietrzem. Cofnełam się o krok, przytłoczona całą sytuacją.
- Kiedy? Jak? Boże, Mey masz dopiero siedemnaście lat! - Wzruszyła ramionami jakby strzepywała sobie wszystkie moje zarzuty.
- Na początku wakacji, zabrał mnie, wtedy na weekend do Nowego Yorku na kolacje w ekskluzywnym lokalu i, wtedy mi się oświadczył. - Jej rozmarzona mina mówiła, że jest w, nim zakochana po uszy i wie w jakie gówno się wpakowała.
- Przyjdę - Powiedziałam próbując dopuścić do siebie jej uczucia. Byłam jej przyjaciółką, więc nie ważne co stoję za nią. Westchnienia wyraźnie uspokojona moim zachowaniem.
- Dziękuje Ci - Podeszła i mnie mocno przytuliła.
- Po, to są przyjaciele - Szepnęłam w jej włosy.

1 komentarz:

  1. Cudowne-♡♡♡
    Mam nadzieję, że szybko wstawisz nexta
    Zapraszam również do mnie na ff DA
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń